Francja. Trzeci najczęściej odwiedzany kraj na świecie a w nim Paryż, Znany, lubiany, wybierany przez miliony turystów rocznie. Miasto zakochanych, miasto burleski, kabaretu i filmu. To tutaj ściągają zagraniczni filmowcy, a Hollywood przyjmuje to piękne miejsce za gwarant sukcesu. Nie ma się co dziwić, europejskie stolice są atrakcyjnym planem filmowym. Można tworzyć całe listy, rankingi kasowych hitów filmowych kręconych nad Sekwaną. Na pewno w tym rankingu znalazło by się kilka pozycji z Audrey Hepburn w roli głównej.
Lubię musicale i zdaję sobie sprawę jak wiele osób, zwłaszcza mężczyzn uważa je za oderwane od rzeczywistości (Serio, panowie? Latający Superman, ulice z Fast&Furious, zagłady, ratowanie świata – bardziej realne od śpiewania w deszczu?).
Musical to bardzo wymagający gatunek, za granicą coraz rzadziej rozgranicza się aktora od tancerza i śpiewaka – aktor musicalowy musi być wszystkim (chociaż obsada głośnego ostatnio La La Land przyprawia mnie o nieprzyjemne ciarki). Jako aktorka Sceny Muzycznej i serdeczna przyjaciółka paru pięknych zdolnych studentek Musicalu na Akademii Muzycznej wiem jak trudną i niedocenianą sztuką potrafi to być. Zwłaszcza gdy efektami specjalnymi są Twoje umiejętności i ciężka praca. Tutaj zamiast komputerowej obróbki i płonących samochodów liczy się skala głosu i piękne plie.
,,Zabawna Buzia” to ma – cudowną fabułę inspirowaną prawdziwymi osobami, rytmiczne piosenki, świetne teksty, ponadczasowe kostiumy no i Paryż!
,,Zabawna Buzia” to wdzięczna opowieść o uroczej Jo pracującej w księgarni, umiłowanej w teoriach filozoficznych i ich mędrcach. Dostrzeżona przez topowego fotografa modowego szukającego swojej ,,buzi” na okładkę, nagle staje się modelką i rusza z nim na swoje pierwsze zdjęcia do francuskiej stolicy. Obserwując losy głównych bohaterów, podążamy za nimi poprzez najsłynniejsze paryskie dzielnice i ulice, widzimy piękne musicalowe choreografie i towarzyszące im piosenki, Bonjuor Paris czy Think Pink to utwory już niemalże kanoniczne. Trzeba przyznać, że przy takich głosach jak Fred Astaire czy Kay Thompson wokal Audrey wypada dość przeciętnie, jednak twórcy nie odebrali jej głosu, tak jak to zrobili za jej plecami przy okazji filmu My Fair Lady, gdzie bez jej wiedzy wokal zostały zastąpion wokalem Marni Nixon przez co aktorka straciła szanse na nominację do Oscara. Tutaj jednak głos Audrey – oktawa i jedna sekunda- wybrzmiewa a jazzowe How long has this been going on broni się i jest utworem ponadczasowym.
Filmowa Jo Stockon ubrana jest w najwspanialsze kreacje: od naczelnej kostiumograf Paramountu Edith Head oraz od przyjaciela Audrey Huberta de Givenchy, który ubierać będzie ją prawie w każdym filmie. Ponieważ tak, kiedyś gwiazdy Hollywood same mogły decydować, w czym wystąpią! Szafa panny Jo jest ponadczasowa, klasyczna – krojem sukien zahaczająca jeszcze o wpływy New Looku Diora, cygaretkami wypierająca szturmującą powoli francuskie kino seksbombę Brigitte Bardot. Tutaj Audrey eksponuje już ciężko spotykany rodzaj seksapilu, udowadnia że klasa i smak były kiedyś domeną również młodych kobiet. No i te kapelusze!
Artysta znajdujący swoją muzę i zakochujący się w niej, to fabuła zawsze niezwykle ciekawa i czarująca, duet Hepburn-Astaire odgrywa (i wytańcza) ją na najwyższym poziomie. Szkoda, że niemal wszyscy ekranowi partnerzy Audrey m.in. Gary Cooper czy Humphrey Bogart byli ponad dwadzieścia lat od niej starsi. Najbardziej zbliżony do niej wiek miał chyba tylko William Holden w ,,Sabrinie”, zresztą z którym nawiązała romans podczas pracy na planie.
TYTUŁ
ZABAWNA BUZIA
REŻYSERIA
STANLEY DONEN
KOSTIUMY
HUBERT DE GIVENCHY, EDITH HEAD
ULUBONY CYTAT
Maggie Prescott: The Quality Woman must have grace, elegance and pizazz.
Dick Avery: Every girl on every page of Quality has grace, elegance, and pizazz. Now, what’s wrong with bringing out a girl who has character, spirit, and intelligence?
Dovitch: That certainly would be novel in a fashion magazine.
Super, że to wersja PL-EN.
Po takiej recenzji aż mi głupio, że jeszcze nie widziałem tego filmu. Nic tylko usiąść przed komputer i oglądać!
Naprawdę zachęcający tekst oraz super zdjęcia i kadry filmowe.
Na pewno warstwa taneczno-wokalna na tym zyskuje, chociaż aktorzy filmowi wnoszą w musicale swój wkład, który mnie osobiście często przekonuje do ekranizacji z filmowymi odtwórcami. I tak na przykład: bardzo lubię kinową wersję "Nędzników" za emocje i naturalność (oczywiście na miarę możliwości, jakie stwarza libretto). Ale przyznaję, że gdy chcę po prostu posłuchać utworów, sięgam tylko po wykonania sceniczne 😉
Bardzo podoba mi się pomysł prowadzenia bloga dwujęzycznego 🙂 Sama od jakiegoś czasu jestem zakręcona na punkcie czytania i oglądania filmów po angielsku, więc tym bardziej mnie to cieszy, a Audrey Hepburn i "Funny Face" bajka…:)
Bardzo lubię musicale chociaż za dużo ich nie oglądam, a (jak widzę) szkoda. Koniecznie muszę obejrzeć "Zabawną buzię", bo Twoja recenzja konkretnie mnie zaintrygowała… No i te kadry. Cudo!
Nigdy nie oglądałam żadnego filmu z Hepburn i pewnie nie obejrzę, szczególnie jeśli to musical których nie znoszę. Podoba mi się jednak bardzo to jak napisałaś ten artykuł, podobają mi się bardzo zdjęcia i ogólna estetyka. Pięknie tu u Ciebie.
Nie widziałam jeszcze tego filmu, ale nabrałam ochoty, żeby to nadrobić. Piękny Paryż, piękna Audrey. Nie jestem znawcą gatunku, ale lubię musicale. Z tym że zatrzymałam się tak gdzieś na "Moulin Rouge" i "Chicago" 😉
PS. Bardzo fajne zdjęcia. Szkoda, że przy moście nie znalazła się jeszcze grupa statystów 🙂
Chętnie zobaczę ten musical. Szczególnie że byliśmy jakiś czas temu w Paryżu i mam stamtąd przemiłe wspomnienia. A przy tym zobaczyć jeszcze cudne stroje i posłuchać dobrej muzyki – czego można chcieć więcej 🙂
Musicale wolę oglądać w teatrze… A jednak Twój wpis bardzo mnie zmobilizował do zapoznania się z Zabawną Buzią. Świetna recenzja, zgrabna i lekka.
Nigdy nie słyszałam o tym dziele. Na pewno się nim zainteresuję 😉
Muszę się przyznać, że sama niezbyt lubię musicale, zupełnie do mnie nie przemawiają. Może jednak Twój wpis mnie do nich przekona 🙂 Świetnie piszesz. Pozdrawiam!
Też lubię te musicale i wcale się tego nie wstydzę 🙂 Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale raz na rok bardzo dobrze mi robi taka kiczowata bajeczka… 😉
osobiście musicale to nie moja bajka, ale podoba mi się, jak pięknie Ciebie zachwycają.
Będę się właśnie zabierać za La La Land i mimo licznych nagród i nominacji jestem nastawiona dość sceptycznie, wolę gdy do takich filmów angażowane są gwiazdy Broadway'u
Myślę podobnie, ale wiele osób, zwłaszcza mężczyzn, traktuje ten gatunek z uprzedzeniem.
Moja podróż do Paryża to dosyć świeża sprawa w takie miejsca zawsze podróżuję w sezonie niskim ponieważ jest mniej tłoczno i tanio, nie jest niebezpiecznie, przy każdym wejściu również do sklepu trzeba pokazywać torebkę. Zdecydowanie większym wyzwaniem jest patrzenie na bezdomne rodziny i małe dzieci na ulicach – uchodźców czy nie uchodźców – wciąż ludzi.
Od dawna marzyłam o zobaczeniu wieży Eiffla, ale w obecnej sytuacji wyjazd do Francji wydaje mi się dość ryzykowny, nie uważasz? Poza tym artykuł bardzo mi się podoba 🙂
Mnie również dziwi sceptycyzm panów wobec musicali. Mam jednak wrażenie, że część tych reakcji to po prostu uprzedzenie, które wiąże się z obawą o męski wizerunek. Z jakiegoś absurdalnego powodu niektórzy uważają musicale za "babskie kino", co jest więcej niż krzywdzące. W naszej parze Konrad niby musicali nie lubi, a np. "Nędznicy" czy "La La Land" podobały mu się co najmniej tak samo jak mnie! 🙂 Co mnie bardzo cieszy 😉 PS. Bardzo urokliwa jest Twoja recenzja, widać w niej pasję 🙂 / Pozdrawiam, żeńska połówka Pary na film 🙂
Niestety, musicale mnie nie porywają. Może nie potrafię się wczuć, może do nich nie dojrzałam, może nie trafiłam na swój, a może to jednak po prostu nie moje klimaty. Bez względu na to szanuje i podziwiam pracę aktorów musicalowych. Grają śpiewająco 😉
/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Musicale oderwane od rzeczywistości? Dla mnie one mają najpiękniejsze wartości, a to, że częściowo wyśpiewane, tylko dodaje im uroku 🙂 Zresztą na moim blogu zajmuję się wyłącznie nimi. Dla mnie najlepsze są te wystawiane w teatrach, bo oglądanych na żywo nie da się porównać nawet z najlepiej zrobioną wersją kinową. Nie wszystkie jednak można zobaczyć na scenie i wtedy filmowe też oglądam. Ale tego jeszcze nie znam i wpisuję na listę 🙂
Ciekawie, ujmująco i interesująco – jak zawsze. Warto przystanąć na chwilkę i poczytać o sprawach ponadczasowych. Normalnie jesteśmy zabiegani i nie myślimy o sprawach z wcześniejszych epok, a przecież to one nas (i wcześniejsze pokolenia) kształtowały. PO Twoich teksach aż zaczynam myśleć "Gdzie obejrzę ten film?". Pozdrawiam! 😉