Nie do końca wiem, kto jest hiszpańskim Zakościelnym ponieważ moja wiedza w tym temacie utknęła na dziewczynach zakochanych w Mario Casasie po ekranizacji książki ,,Tres Metros Sobre el Cielo”. Nie zrozumcie mnie źle, szanuję gatunek komedii romantycznych i uważam, że pełnią ważną rolę w kinematografii, nie jest to jednak najczęściej oglądany przeze mnie rodzaj filmu. Dziś chciałam przedstawić kilka ciekawych hiszpańskojęzycznych dramatów, które miałam okazje niedawno obejrzeć, ponieważ tak, istnieje coś więcej niż ,,Habla con Ella” i ,,Amore Perros”.

KSIEŻNICZKI  (PRINCESAS)

Chociaż ten film przedstawia dość okrutne mechanizmy rządzące światem prostytutek to zaryzykuję stwierdzeniem, że jest w nim coś ciepłego i dodającego otuchy. A to za sprawą głównych bohaterek. Obie, z różnych powodów, trudnią się najstarszym zawodem świata, i mierzą się z zupełnie innymi przeciwnościami losu. Punktem wspólnym jest jednak pragnienie miłości i akceptacji, której zdaje się szukają we właściwych miejscach ale w dość nieumiejętny sposób, bowiem nie potrafią (nie chcą?) skończyć z niechlubnym zajęciem. Film jednak mówi o czymś więcej niż tylko o młodych prostytutkach chcących odmienić swój los. To słodko-gorzka historia kobiecej przyjaźni, która może zrodzić się nawet w najbardziej nietypowych okolicznościach.

SZEŚĆ RAZY EMMA (SEIS PUNTOS SOBRE EMMA)

Bohaterka tego filmu fascynuje mnie już od pierwszych minut. Niewątpliwie, mają na to wpływ dwa czynniki: konstrukcja postaci Emmy ale też jej odtwórczyni (Verónica Echegui), która naprawdę dała popis dobrego aktorstwa. Emma to niewidoma dziewczyna, której największym marzeniem jest zostać matką. Ale tylko matką ponieważ mężczyźni to na jej drodze nic więcej niż niezbędny element do osiągnięcia upragnionego celu. Emma niewątpliwie z tą samą mocą potrafi w widzu wzbudzić sympatię jak i irytację. Nie sposób jej nie lubić, jednak ciężko jest zrozumieć jej motywy i postępowanie. Jest ona dość niejednoznaczna, przez co ciekawa, a to rzadko zdarza się zaobserwować na ekranach w dobie jednowymiarowych i schematycznych postaci. Tutaj widz będzie musiał dokonać jej oceny sam, ponieważ w tym przypadku reżyser, nie zrobi tego za niego.

VENGO

Ten film  to rytm, w jakim bije serce Andaluzji. Nie jest najłatwiejszą czy najbardziej dosłowną przeprawą, ale na pewno najlepiej obrazującą andaluzyjską kulturę cyganów. Tutaj muzyka flamenco wyrazi więcej niż niejeden dialog, choć twórcy nie szczędzą również pięknych krajobrazów. Fabuła filmu skupia się na mężczyźnie pogrążonym w żałobie po utracie swojej córki i sposobach radzenia sobie z  bólem poprzez flamenco, które spokojnie może być traktowane tutaj jako równorzędny bohater.

DZIKIE HISTORIE (RELATOS SALVAJES)

Ostatnia propozycja jest prosto z Argentyny. Ten film to niezależne historie, różni bohaterowie, których łączy jedno: złość. Nie taka, która definiuje człowieka w kategoriach „dobry-zły”, lecz taka, która dopaść może każdego, niezależnie od charakteru, bo przecież zarówno pannie młodej jak i kelnerce mogą puścić nerwy. I o tym jest ten film, o zwykłej, ludzkiej frustracji, która może doprowadzić do wręcz absurdalnych rezultatów. Niczym dynamit odpalony w nieodpowiednim momencie, dość pozornie zwyczajne historie, stają się ciągiem destrukcyjnych, momentami makabrycznych zdarzeń. Mimo wszystko, filmowi nie brakuje humoru, i myślę, że to był właśnie oryginalny zamysł reżysera, czyli satyra na słabostki ludzkiej natury, wymownie zaprezentowane już od pierwszych minut seansu. Film naprawdę dobry, chociaż przegrał Oscarowy wyścig w 2015 roku z… naszą ,,Idą”.

Privacy Preference Center