Nie ma wieży Eiffela lecz są palmy, nie ma La Défense lecz jest Ciudad de las Artes y las Ciencias – choć wydawałoby się, że Paryż i Walencja są skrajnie różnymi miastami, odnalazłam w nich wiele cech wspólnych.

Nie są to moje pierwsze odwiedziny w Walencji i muszę przyznać że za każdym razem to miejsce podoba mi się coraz bardziej. Może nie ma energii typowej dla dynamicznej, europejskiej metropolii jednak jest w tym mieście coś co przywodzi na myśl gwar mediolańskich czy paryskich ulic. Podobnie jak w Paryżu można znaleźć tutaj urocze kawiarnie czy jak Mediolanie bez problemu kupić najświeższy numer Vogue’a albo prażone kasztany. Architektura miasta absolutnie zachwyci każdego entuzjastę miejskiej, eleganckiej zabudowy. Podobnie jak w Paryżu zauważymy tutaj wielkie piękne monumentalne mosty, z ta różnicą że pod nimi będziemy obserwować ciągnący się przez całe miasto park, ponieważ przed laty mieszkańcy Walencji dosłownie zmienili bieg rzeki. Walencja nie jest kosmopolitycznym miastem, jednakże zdaje się być na tle innych hiszpańskich miast jak choćby np. Sevilli, w której miałam przyjemność mieszkać przez parę miesięcy, wypadać dość interesująco. Sevilla, czwarte pod względem wielkości miasto Hiszpanii (zaraz po Walencji) jest bardziej turystyczna aniżeli przemysłowa oraz ma w sobie ten niepowtarzalny andaluzyjski temperament, którego próżno szukać w Walencji. Jest małym, uroczym miastem, ładną pocztówką z Hiszpanii. Walencja ma w sobie pierwiastek urbanistycznego powiewu, europejski eklektyzm. Jest syntezą paryskiego szyku, nadmorskiego kurortu oraz południowego luzu.

Czy może być moim ulubionym hiszpański miastem? Kto wie, przede mną wciąż jeszcze Barcelona.


PŁASZCZ

ALICE’S PIG

SPODNIE

ZARA

BUTY

DEEZEE

OKULARY

C&A


Privacy Preference Center